czwartek, kwiecień 25, 2024
środa, 05 wrzesień 2012 19:38

Samice Alfa i Omega

Gdy pierwsze sufrażystki nieśmiało zaczynały domagać się swoich praw, nie śniły nawet, że sto lat później ich potomkinie dalej będą walczyć z płcią przeciwną. A już na pewno nie mogły spodziewać się, co wówczas będzie przedmiotem sporów. Nie do przewidzenia był bowiem fakt, że w XXI wieku kobiety zatęsknią za tradycyjnym podziałem ról.

- Sama przyznasz, że coś tu nie gra - wzdycha Marlena, moja wieloletnia przyjaciółka, gdy spotykamy się na kawie. Kilka tygodni temu poznała Tomka, biznesmena, jeszcze do niedawna „mężczyznę jej marzeń”.  - Zajrzeliśmy do galerii po jakiś drobiazg. Czterdzieści minut później to ja chodziłam za nim ze smętną miną i językiem wywieszonym do pasa, podczas gdy on rozpromieniony mierzył kolejną koszulę i ani myślał kończyć.

O ile babska solidarność każe mi w takich momentach współczuć towarzyszkom niedoli, zdrowy rozsądek podpowiada, że warto zadać pytanie, czy ładniejsza połowa populacji nie jest przypadkiem winna sama sobie. Gdy na przełomie wieków panie zaczytywały się twórczością Candace Bushnell i „Seks w wielkim mieście” zaczęły przedkładać nad „życie w jakimkolwiek mieście”, żadna z płci nie zdawała sobie chyba sprawy z tego, co czeka je wkrótce. Przyjemnie było  udowadniać mężczyznom, że życie bez nich nie traci na wartości, dopóki ci nie traktowali tego poważnie i po prostu robili swoje (czyt. zachowywali się jak mężczyźni, wyglądali jak mężczyźni i mężczyznami się czuli). Niestety, „nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło”. Tak, jak tortury polegające na spuszczaniu na głowę skazańca pojedynczych kropel wody, tak i lata wmawiania panom, że nie są nam do niczego potrzebni, musiały wreszcie przynieść skutek.  I przyniosły, tylko czy aby na pewno pożądany?

Jeżeli się nie mylę, pierwotne założenie przedstawiało się następująco: kobiety oczekiwały, że płeć przeciwna doceni ich wkład w tworzenie współczesnego świata. Zrozumie, że myliła się twierdząc, iż fakt posiadania biustu zobowiązuje do zamknięcia się w czterech ścianach i wychowywania dzieci. A oto, co nam wyszło w ostatecznym rozrachunku: nasi prywatni, domowi „przeciętni Kowalscy” niepewni swojej pozycji w społeczeństwie uciekają w pracę, bo przeważnie tylko tam mogą liczyć na uznanie i szacunek. Ponadto, trochę za bardzo starają się wyglądać dobrze przekonani, że tego właśnie oczekują od nich wymagające, odnoszące sukcesy partnerki i przepraszają, gdy nie są w stanie za każdym razem „stanąć na wysokości zadania”.

W latach dziewięćdziesiątych Edyta Górniak wyśpiewała najlepszą możliwą chyba definicję płci pięknej: „jestem kobietą - wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie”. No właśnie, wodą, ogniem i burzą. Nie falą tsunami, nie pożarem porównywalnym z tymi, które od kilku tygodni trawią Grecję i nie tornadem. Jeśli nie weźmiemy sobie tego do serca, drogie panie, nie udawajmy zaskoczonych, gdy w 2050 roku na oficjalnych uroczystościach w miejsce „Mazurka Dąbrowskiego” zacznie rozbrzmiewać „Gdzie ci mężczyźni”.