czwartek, marzec 28, 2024
piątek, 29 lipiec 2011 18:44

Warto zakochać się w mężu…

Bo ja mam przyjaciela, którego kocham… rozmawiamy o życiu, świecie, radościach i smutkach .. Tym przyjacielem jest mój towarzysz życia, a przy okazji mój ukochany małżonek. Jak to możliwe, żeby po wielu latach małżeństwa tak cieszyć się z obecności ukochanego? Nie znudzić się, nie rozczarować ...

Kochani, bo nuda i rozczarowanie jest w nas samych. Nie jest winą naszych mężów, że mamy wszystkiego dosyć, jesteśmy zmęczone, zrezygnowane, miewamy depresję. Owszem, mogliby nam więcej pomagać w pracach domowych, w opiece nad dziećmi, wracać wcześniej z pracy, nie zachodzić na piwo do kolegów… Czy jednak kochane kobietki, nie popełniamy błędów tak bardzo ich oskarżając, narzekając, nie doceniając? A gdyby tak przytulić się i poprosić o pomoc, gdyby wyznać mężowi wielką miłość i oddać się jego opiece? Gdyby tak po prostu mu ZAUFAĆ? Mężczyzna dla podziwiającej , doceniającej go, dbającej o siebie dla niego, ukochanej małżonki zrobi naprawdę bardzo wiele… Może spojrzeć na siebie z boku i ocenić, jak wypadam w jego oczach jako kobieta? Czy jestem zadbana, ciepła, dążę do harmonii w naszym domu? Czy narzekaniem nie odstraszam męża i nie ucieka on, żeby chwilę odsapnąć beze mnie? Może zamiast kolejnego serialu wieczorem, umówić się z mężem na kolację w domu… przygotować stół, ubrać się pięknie ..uśpić dzieci i usiąść razem… popatrzeć na męża i zachwycić się..na nowo się ZAKOCHAĆ? Mężowie są tego warci… spróbujmy. Dlaczego dzisiaj tak bardzo reklamujemy „ urozmaicenie” jako zmianę partnera, nie skupiając się na rozwijaniu trwających już, wieloletnich związków? Może warto zauważyć, że wskakując co chwila do nowego jeziora, nie mamy szans nigdzie dopłynąć.. Mając plan, żeby dopłynąć na drugi brzeg wchodzimy do wody, czując przyjemny chłód. Zaczynamy płynąć, czując po pewnym czasie pierwsze zmęczenie. Zawracamy więc i wychodzimy na brzeg, czując, że nie zrealizowaliśmy założenia. Wchodzimy więc kolejny raz i znów sytuacja się powtarza. Z każdym wyjściem na brzeg, przychodzi większa frustracja i zniechęcenie. Działając w taki sposób, nie mamy szans pokonać swoich słabości i osiągnąć celu. Może warto najpierw przygotować się do zadania, trenować, poznać własne mocne i słabe strony. Wybrać optymalną trasę, sprawdzić pogodę, oszacować ryzyko i wejść do wody, wiedząc, że jestem gotowy na to wyzwanie, nawet jeżeli przyjdą kryzysy i ciężkie chwile. Nagrodą jednak będzie wielka satysfakcja i cel, jaki da nam szczęście. Podobnie jest ze związkiem. Osoby, które przy każdej napotkanej trudności, natychmiast uciekają, zrywając relację, mają tak naprawdę problem z własnymi emocjami i założeniami. Być może nie są jeszcze dojrzałe do stałej relacji, może wewnętrznie boją się zobowiązań, może, może… Na pewno jednak problemem nie jest fakt, że jeszcze nie trafiły na odpowiednią osobę do życia. Z każdym człowiekiem, w pewnym momencie, po wielu wspólnych latach możemy zacząć się nudzić. Jeżeli czekamy, aż świat sam przyjdzie i podaruje nam nowe „ dopalacze”, jesteśmy w błędzie. Sami musimy zadbać o codzienną fascynację, spojrzenie z boku na ukochaną osobę, przypominanie sobie wciąż na nowo cech, które nas zachwyciły… Może spojrzeć na swojego męża z perspektywy innej kobiety…. Zakochać się w mężu . To cenniejsze niż kolejne wychodzenie z wody, załamanie, depresja i kolejny wysiłek, który znów spotka się z trudnościami.